Wydrukuj | Historia kolei w Sudetach | Strona główna
 Kolej Bystrzycka | 
  
Nadal wielu turystów wybiera kolej, by dostać się na sudeckie szlaki. Najczęściej jest to wybór z konieczności, coraz rzadziej z przekonania do tego środka transportu. W ciągu ostatnich dwóch dekad, na skutek błędów i zaniedbań decydentów z PKP zniweczono półtora wieku tradycji kolejnictwa na obecnych ziemiach polskich i pracę tysięcy ludzi. Kolej stała się jak podstarzała panna w podniszczonym ubraniu - jest droga, brudna, niepunktualna, a ostatnio coraz bardziej niebezpieczna. Porównanie to pozwala łatwiej zrozumieć fakt, dlaczego coraz mniej osób chce mieć z nią do czynienia.
![]()  | 
  
| 
       Jeden z mostów Kolei Doliny
          Bystrzycy.  | 
  
Historię Dolnego Śląska w ostatnich 160 latach można nazwać czasem kolei -
  od jej narodzin, przez złote lata do - niestety - upadku. W ciągu swej ponad
  półtorawiekowej historii odegrała rolę dziejową, przekształcając się z kaprysu
  notabli w najważniejszy czynnik rozwoju, urbanizacji i industrializacji Sudetów.
  Pokrywając obszar Sudetów coraz gęstszą siecią linii żelaznych ułatwiony został
  dostęp do gór dla coraz liczniejszego grona turystów i krajoznawców. Teraz
  kolej zanika - zawieszane są kolejne przewozy, rozkładowi ulega infrastruktura
  i tabor, a proces ten bardzo negatywnie wpływa, zwłaszcza na atrakcyjność turystyczną
  Dolnego Śląska, gdzie nasycenie siecią żelaznych szlaków było zawsze największe
  w Polsce.
  W tej sytuacji, jako miłośnik kolei i dziejów Dolnego Śląska w ogóle, odczuwam
  konieczność zachowania pamięci o czasach, gdy turyści docierali koleją do Jakuszyc,
  Srebrnej Góry, czy na Przełęcz Kowarską. Chciałbym w tej rubryce przedstawić
  rozwój poszczególnych linii na Dolnym Śląsku ze szczególnym naciskiem na analizę
  zasług kolei w rozwoju funkcji turystycznej tych ziem w XIX i XX wieku.
Wzdłuż Doliny Bystrzycy
![]()  | 
  
      
  | 
  
Wyobraźmy sobie słoneczny, jesienny dzień w Świdnicy. Dzięki likwidacji twierdzy
  w 1866 roku i ustanowieniu "miasta otwartego" Świdnica może swobodniej
  się rozwijać. Jest już od 1898 roku węzłem kolejowym, gdyż po wielu latach
  prac dociera wreszcie od wschodu linia z Wrocławia przez Sobótkę, a dzięki
  niej powstaje już druga w mieście stacja kolejowa - Dolne Miasto (niem. Schweidnitz
  Niederstadt). Stacją węzłową stała się stacja Górne Miasto (Schweidnitz Oberstadt),
  która połączyła linię z Sobótki ze znacznie starszą Trasą Podsudecką z Legnicy
  do Kędzierzyna-Koźla. Niewiele ówczesnych miast śląskich jest wyposażonych
  w taki luksus. Niebawem prestiż miasta wzrośnie jeszcze bardziej. Miasto, bogacąc
  się na rozwoju handlu i przemysłu, roztacza liczne wizje rozwoju podmiejskiej
  komunikacji szynowej na wzór "kolejek powiatowych" działających już w
  Jeleniej Górze, czy w Wałbrzychu. Niewiele brakowało, aby w 1895 roku Świdnica
  miała własne tramwaje. Niestety, nie doszło do realizacji projektu, a po mieście
  mieszkańców nadal woziły dorożki. To już jednak historia. Za chwilę ze stacji
  Świdnica Górne Miasto odjedzie pierwszy pociąg do Jedliny Zdroju. Jest 1 października
  1904 roku. Niebawem uczestnicy uroczystego otwarcia Kolei Doliny Bystrzyckiej
  (niem. Weistritztalbahn) przekonają się, że w ciągu dwóch i pół roku, bo tyle
  trwała budowa linii, stworzono prawdziwy cud inżynierii, kolejną odnogę węzła
  świdnickiego. Tyle podpowiada wyobraźnia...
  Pierwsze plany poprowadzenia kolei Doliną Bystrzycy wysnuwano już w połowie
  XIX wieku, gdyż tą trasą spółka Kolej Wrocławsko-Świebodzka (niem. Breslauer-Freiburger
  Eisenbahn, w skrócie BFE) zamierzała, według jednej z wersji, przedłużyć linię
  ze Świdnicy w kierunku na Nową Rudę, Kłodzko do Przełęczy Międzyleskiej. Pomysł
  zarzucono po zrealizowaniu Trasy Podsudeckiej, ale powrócono do niego przy
  okazji rozważań na temat świdnickiej kolejki powiatowej. Faktyczną realizację
  rozpoczęły dopiero Koleje Pruskie (niem. KPEV - Königlich Preussische Eisenbahnverwaltung)
  w kwietniu 1902 roku mając na względzie aktywizację zlokalizowanych w masywie
  Gór Sowich ośrodków tkackich oraz służąc tak bardzo wówczas modnej turystyce.
  To właśnie dzięki turystom, letnikom i kuracjuszom z Jedliny, linia zyskała
  zasłużoną renomę i prestiż, który podkreślano kategorią prowadzonych składów
  pociągów. W ten sposób powstały dwa niezależne i równoległe połączenia Wrocławia,
  z biegnącą wzdłuż Sudetów, Śląską Koleją Górską. Pierwsze przez Jaworzynę Śląską,
  Świebodzice i Wałbrzych o długości 79 km i drugie przez Sobótkę, Świdnicę i
  Jedlinę Zdrój liczące 82 km.
Przebieg  
![]()  | 
  
      
  | 
  
Jak już wspomniano wcześniej, linia rozpoczynała się na obecnej stacji Świdnica
    Miasto, a niegdysiejszym dworcu Świdnica Górne Miasto. Turyści chcący dostać
    się do Jedliny pociągiem z Wrocławia przez Sobótkę, musieli wsiąść do pociągu
    na stacji Świdnica Dolne Miasto. Ze stacji tej (obecnie nieczynna już stacja
    Świdnica Przedmieście) wyprowadzono drugą nitkę torów biegnącą przez ok.
    400 m równolegle do linii wiodącej do stacji Świdnica Górne Miasto. Przed
    mostem na Bystrzycy tory skręcały w lewo, na południe, po czym biegnąc wzdłuż
    rzeki dochodziły do Trasy Podsudeckiej. Przez 700 m wiodły równolegle do
    niej, a na nowej stacji węzłowej w Kraszowicach (niem. Croischwitz - 3 km
    od dworca miejskiego) przecinały się z nią skręcając prawie pod kątem prostym
    na południowy zachód. Dalej linia biegła prawym brzegiem szerokiej tu jeszcze
    doliny Bystrzycy. Na 5 kilometrze wzniesiono niewielką stacyjkę w Bystrzycy
    Dolnej (Nieder-Weistritz), za którą rozciągają się pola Burkatowa (Burkersdorf),
    gdzie 20 czerwca 1762 roku miała miejsce wielka bitwa prusko-austriacka,
    jedna z ostatnich w wojnie 7-letniej. Wtedy to wojska pruskie pod dowództwem
    króla Fryderyka Wielkiego rozgromiły wojska austriackie odważnym natarciem
    przez rzekę. Fakt ten został uwieczniony pamiątkowym obeliskiem, wzniesionym
    na sąsiedniej Widnej Górze (Belvederberg), którą polecano jako cel romantycznych
    wycieczek. Za Burkatowem linia osiągała granicę lasu, a dolina przed Bystrzycą
    Górną wyraźnie się zawęża. Dotąd tory wznosiły się od 240 m npm. na stacji
    w Kraszowicach do 280 m npm. w Bystrzycy Górnej (Ober-Weistritz) na 8 kilometrze
    linii. Spokojnie usytuowana wśród zalesionych wzgórz na pograniczu Pogórza
    Wałbrzyskiego i północnego krańca Gór Sowich, jest jedną z najstarszych wsi
    w Sudetach i posiada bogatą historię związaną z eksploatacją rud srebra i
    ołowiu. Atrakcją dla podróżnych był miejscowy browar oraz spacer na Chłopską
    Górę (Seylerhöhe), gdzie znajdował się "belweder" z pięknym widokiem
    na Przedgórze Sudeckie. Za stacją, linia biegnie na wysokiej półce skalnej,
    na lewym brzegu rzeki. Po chwili, w górnej części wsi, gdzie dawniej 
  znajdowała się papiernia, pociąg po okazałym 180-metrowej długości moście,
  zwanym Hemmsteinbrücke, ponad drogą jezdną i rzeką, wcinał się w celowo wysadzony
  w skale przesmyk. Zaraz nieopodal znajduje się kolejny most kratownicowy o
  bardzo ciekawej konstrukcji 
  przerzucony ponad Złotym Potokiem. Pomiędzy dwoma mostami na wysokiej półce
  skalnej znalazło się miejsce na usytuowanie niewielkiej stacji w Lubachowie
  (Breitenhein) na 10 kilometrze. Sama wieś jest niewiele młodsza od Bystrzycy
  Górnej i swój rozwój także 
  zawdzięczała górnictwu. W Lubachowie działała huta przerabiająca rudę ze wszystkich
  okolicznych kopalń. W połowie XIX w. Lubachów stał się popularnym letniskiem
  i punktem wyjścia wycieczek na zamek Grodno przez Śląską Dolinę, czy do "Złotego
  Młyna" (Golden Waldmühle) przy dzisiejszym ośrodku rekreacyjnym w Złotym
  Lesie. Szczególnie turystom kolejowym polecano piękną Śląską Dolinę (Schlesiertal),
  nad którą dominował okazały zamek Grodno (Kynsburg), a obowiązkiem było "zaliczenie" starego
  młyna w dolinie Bystrzycy, w którym urządzono renomowany zajazd (Talmühle).
  Tymczasem Kolej Bystrzycka po przekroczeniu mostu nad Złotym Potokiem prowadzi
  wysoką półką skalną ponad górną częścią wsi. Dla sprawnego przeprowadzenia
  nitki torów konieczne było zbudowanie 6 mniejszych wiaduktów zanim pociąg wjechał,
  w wykuty na zboczu Zawadki, wąwóz skalny. Na jego końcu linia docierała do
  kolejnego potężnego wiaduktu nad drogą Świdnica-Jugowice. Miejsce to nazywano
  "Krumme Eiche", a obejmuje ono głęboko wcięty wąwóz jednego z dopływów
  Bystrzycy. Sama rzeka znajduje się po drugiej stronie wzgórza o nazwie Kurzętnik,
  które stanowi oparcie dla tamy zamykającej sztucznie utworzone Jezioro Bystrzyckie.
  Tymczasem linia łagodnym łukiem wspina się odsłoniętym nasypem w stronę Zagórza.
  Po kilku chwilach pociąg osiągał stację w Zagórzu Śląskim (Kynau) położoną
  na wysokości 360 m npm. Ponieważ wypadała tu dokładnie połowa trasy (14 km),
  obok dworca postawiono wieżę ciśnień do nawadniania parowozów, jak również
  budynek ekspedycji kolejowej. W latach 1912-1914 istniała krótka bocznica towarowa,
  którą ze stacji w Zagórzu Śląskim można było 
  dowozić materiały potrzebne do budowy zapory na rzece Bystrzycy. Uległa wtedy
  zatopieniu wieś Śląska Dolina (Schlesiertal), w której, według pierwotnych
  planów, miała być jedna ze stacji na trasie Kolei Doliny Bystrzycy. Zagórze
  było największym letniskiem na trasie przejazdu. Najważniejszą atrakcją miejscowości
  był, wznoszący się 90 metrów nad głęboko wcinającą się doliną Bystrzycy (a
  następnie od 1914 r. nad Jeziorem Bystrzyckim), średniowieczny zamek Grodno.
  Bolesne doświadczenia powodzi z początku wieku wymusiły konieczność zapewnienia
  odpowiedniej retencji na rzece. 
![]()  | 
  
| 
       Zagórze Śląskie. W tle zamek
          Grodno.  | 
  
Wybudowanie sztucznego zbiornika spowodo-wało, co prawda, zalanie miejscowości
  Schlesiertal (Śląska Dolina), lecz stratę szybko powetowano wybudowaniem ośrodków
  wypoczynkowych i kąpielisk nad brzegiem jeziora. Funkcjonowanie kolei przyczyniło
  się do ogromnego przyrostu frekwencji nad jeziorem w sezonie letnim, co między
  innymi było powodem uruchomienia tzw. Bystrzyckiego Ekspresu - specjalnego
  pociągu pospiesznego z Wrocławia przez Sobótkę, Świdnicę do Jedliny Zdroju
  przez Zagórze, cieszącego się w owych czasach wielką popularnością. Zalecanymi
  kierunkami wycieczek z Zagórza był spacer do Jedliny przez Podlesie koło "Żelaznej
  Lipy" - żeliwnego odlewu związanego z pobytem tutaj Fryderyka Wielkiego,
  młyn w Michałkowej w drodze na Wielką Sowę (oczywiście z licznymi zajazdami
  po drodze), czy spacer koło skały Waga (Waagstein) do lipy "Siedmiu Braci" i
  do Lubachowa. Po nawodnieniu parowozu pociąg opuszczał stację w Zagórzu najpierw
  przez głęboki wykop, nad którym przerzucono wiadukt z drogą do Niedźwiedzic
  (Bärsdorf), a następnie ponownie przekraczał rzekę Bystrzycę i szosę na wysokim
  wiadukcie w Jugowicach (polecano piękne widoki na taflę jeziora i górujący
  nad nim zamek, jak również widok na Masyw Wielkiej Sowy (Hohe Eule) zwieńczony
  30-metrową wieżą widokową). Kolejna stacja na 16 kilometrze nosiła początkowo
  podwójną nazwę Jugowice-Walim (Hausdorf-Wüstewaltersdorf), choć do tej drugiej
  i większej miejscowości było stąd jeszcze blisko 5 km. Na stacji tej zorganizowano
  mijankę, a od 1914 poszerzono stację o trzeci tor kolejki elektrycznej do Walimia
  (Eulenbannel) - w ten sposób stacja w Jugowicach stała się stacją węzłową.
  Jugowice były znane z browaru, który dla potrzeb magazynowania zapasów wykuł
  w skale grotę wyłożoną lodem (znajdowała się niedaleko dworca). Dalej tory
  biegły przez dwa niewielkie wiadukty nad drogami do Walimia i potokiem Walimką,
  po czym osiągały kolejny wiadukt nad potokiem o nazwie Jaworzyna i drogą do
  Jugowic Górnych-Jawornika (Jauering). Ostatni z wielkich wiaduktów przenosił
  linię ponownie na lewą stronę Bystrzycy pomiędzy Olszyńcem (Erlenbusch) a Jedlinką
  (Tannhausen). Przebiegała też pod nim droga ze Świdnicy do Nowej Rudy. Tuż
  za wiaduktem zbudowano stację w Jedlince (20 km), gdzie wysiadali kuracjusze
  zdążający do jedlińskiego zdroju (Tannhausen-Charlottenbrunn). Turystom polecano
  pałac w Jedlince wraz z browarem oraz wycieczkę do Walimia przez Jedlińską
  Kopę. Stąd tory osiągały położoną zaledwie w odległości 1 km w linii prostej
  węzłową stację w Jedlinie Zdroju (Bad Charlottenbrunn). Ze względu na znaczną
  różnicę wysokości (60 m) pomiędzy obiema stacjami tory musiały biec jeszcze
  przez 3 km i wykonać skręt o 180 stopni. Stacja w Jedlinie znajduje się na
  wysokości 500 m npm, czyli 260 m powyżej Świdnicy i jest stacją końcową Kolei
  Bystrzyckiej, a jednocześnie stacją na linii Wałbrzych - Kłodzko.
  Cała linia miała 24,1 km długości, choć w niektórych publikacjach pojawia się
  informacja, iż miała 25 lub nawet 27 kilometrów! W 1914 roku przejazd ze Świdnicy
  do Jedliny zajmował 1 godzinę, natomiast "Bystrzycki Ekspres" w Wrocławia
  do Jedliny jechał przez 2 godziny i 20 minut - co jak na warunki terenowe było
  naprawdę doskonałym wynikiem. 
  
  Okres powojenny i stan obecny
![]()  | 
  
| 
       Zagórze, 1968 r.  | 
  
Wiadukty znajdujące się na trasie zostały w mniejszym lub większym stopniu
  uszkodzone przez wycofujące się wojska niemieckie. Prawdopodobnie uległ też
  zniszczeniu któryś z wiaduktów pomiędzy stacjami Dolnego i Górnego Miasta w
  Świdnicy, gdyż w pierwszym powojennym rozkładzie jazdy od 14 lipca 1946 roku
  odcinek z Kraszewic (od 1949 roku Kraszowice) do Jedliny Zdroju pozostawał
  nieczynny. W rozkładzie jazdy 1946/1947 nadal nieczynny był odcinek Bystrzyca
  Górna - Zagórze Śląskie - 
  - Jugowice. Z tej ostatniej stacji ruszyły ponownie pociągi elektryczne do
  Walimia. W roku 1949 nowością było przedłużenie trasy pociągów z Wałbrzycha
  przez Jugowice do Zagórza Śląskiego, a więc od południa. Jednakże nadal nieczynny
  pozostawał fragment linii Zagórze Śląskie-Bystrzyca Górna. Dopiero w rozkładzie
  z 1950 roku uruchomiono ponownie pociągi na pełnej trasie Kolei Doliny Bystrzycy,
  kursujące od Świdnicy Miasta przez Jugowice do Jedliny Zdroju, a nawet do Wałbrzycha.
  W roku 1956 kursowały 4 pary pociągów i taką ilość utrzymano do ostatniego
  rozkładu linii 1988/1989. Przewozy zawieszono w maju 1989 roku i od tego czasu
  odbywały się tylko przejazdy okolicznościowe oraz ruch towarowy (jeszcze niedawno
  do rozlewni gazu w Jedlince). Ostatni przejazd tą linią miał miejsce w dniu
  14.07.1997 roku, kiedy to okolicznościowy pociąg prowadzony przez lokomotywę
  Ty2-1169 z Jaworzyny Śląskiej dojechał tylko do Zagórza Śląskiego, z powodu
  obsunięcia się nasypu za stacją.
  W międzyczasie planowano ponowne otwarcie tej linii w ramach tzw. "Wałbrzyskiej
  Regionalnej Kolei Turystycznej", która miałaby biec z Wrocławia przez
  Sobótkę, Świdnicę, Jedlinę Zdrój Wałbrzych i Mieroszów do czeskiego Mezimesti.
  Promocyjna jazda na tej trasie szynowym autobusem odbyła się 9 maja 1992 roku.
  Niestety idea ta przygasła 
  bardzo szybko, z powodów natury biurokratycznej i finansowej. Linia, mimo iż
  nie używana od wielu lat, nie jest rozebrana, ale jej stan, zwłaszcza w pobliżu
  Zagórza, jest zły. W niektórych miejscach brakuje rozkradzionych szyn, w niektórych
  widać, iż celowo została okaleczona w celu "zabezpieczenia" przed próbami
  przejazdu. Paradoksalnie stan techniczny samych mostów jest całkiem niezły,
  gdyż na rok przed zamknięciem linii był przeprowadzony ich remont! Jest jednak
  nadzieja na to, że w 2004 roku - jubileuszu 100-lecia uruchomienia Kolei Doliny
  Bystrzycy - nie trzeba będzie świętować przy zdemontowanych szynach. W 2002
  roku, tą jedną z najpiękniejszych linii kolejowych w Polsce, zainteresowała
  się grupa zapaleńców, miłośników kolei z różnych miejscowości Dolnego Śląska.
  Własnymi siłami oczyszczają trasę i usuwają przeszkody nagromadzone przez kilkuletnie
  zaniedbania. Ta pożyteczna inicjatywa zyskała uznanie w Starostwie Powiatowym
  w Świdnicy, które wyraziło zamiar przejęcia linii od PKP, celem rozważenia
  możliwości ożywienia szlaku dla potrzeb lokalnych społeczności. Inicjatywa
  "D-Team", gdyż pod takim szyldem działają miłośnicy, jest ze wszech miar
  godna popularyzacji, gdyż wynika ze szczerej pasji i chęci przywrócenia do
  życia wspaniałej tradycji kolei w Dolinie Bystrzycy. Wszystkich zainteresowanych
  odsyłam do strony "drezyniarzy": www.drezyny.prv.pl i zachęcam miłośników
  "żelaznych szlaków" do współuczestniczenia w ratowaniu kolei, która mogłaby
  być nadal pięknym szlakiem turystycznym po zabytkach techniki na Dolnym Śląsku.
Rafał Wiernicki
Tekst został opublikowany w "Turyście
       Dolnośląskim" nr 2/2003
  (c) Rafał Wiernicki. Reprodukcja w całości
    
lub części bez zgody autora zabroniona.